Get Adobe Flash player

Historia pokazów na Wielkim Ekranie kinowym

2005.01.30 - Spitsbergen - Dzień i noc w Horsundzie - Magda i Darek Puczko

Piszę późno, ale mam nadzieję że będziecie wyrozumiali. Nie miałam weny, będąc całkiem pochłoniętą nowymi wrażeniami i przeżyciami. Dzieje się tu tak dużo, czasem myślę że zbyt dużo. Myślę o klubie i o tym żeby coś napisać na stronę - ale to "z czasem". Teraz słucham sobie jazzu, jestem po piwku z soczkiem malinowym, jest po 19-ej , he he he - wieczorem! A tu wciąż dzień polarny. Coś niesamowitego, od półtora miesiąca nie widziałam nocy. Wszystko się pokręciło. Na przykład dwa dni temu wróciliśmy z gór o 6-ej rano. A dzisiaj o 21-ej idę na obserwacje ptaków. Wrócę "późno w nocy", a będzie wciąż jasno. Te moje ptaszki, alczyki, odstawiają teraz niezłe numery. Młode odlatują w godzinach "wieczornych" ze swych norek po raz pierwszy na morze. Razem z tatusiami. Po drodze, na tundrze, czatują korowody takich gigantycznych mew i polują na maluchy. Atakują je, oddzielają od tatusiów, strącają na tundrę i jednym łykiem połykają żywego biedaczynę. Koszmar. A na tundrze sporo reniferów. Wcale nas się nie boją. To bardzo przyjemne, kiedy dzikie zwierzaki nie uciekają przed ludźmi. Mieszkają tutaj także liski polarne. Wyglądają bardzo rozkosznie, ale mają głos Baby Jagi. Są mniejsze od Lisa Witalisa, niektóre są czarne, inne beżowe w brązowe pasy. Zimą bieleją. Ale mnie tu zimą nie będzie. Ciekawe czy też bym zbielała... Z ostatnich doniesień - idzie w naszą stronę miś. Wyobraźcie sobie, że tutaj muszę chodzić ze spluwą. Taką najprawdziwszą na świecie. I z rakietnicą. Wyglądam chyba bardzo bojowo, bo wszystkie miśki uciekają na sam mój widok. Żartuję - jeszcze po prostu misia nie spotkałam. Był drugiego dnia po naszym przyjeździe, ale jak wybiegłam na dwór to się już zmył. Te "letnie" misie spotyka się rzadko, lecz zimą roi się tu od nich.

 

javlist.net